Goldwings Flight Academy
Moja przygoda z lotnictwem zaczęła się w czasach prawie zamierzchłych, czyli latach osiemdziesiątych. Wtedy bowiem chodziłem na zajęcia do modelarni przy domu kultury i z wypiekami na twarzy kleiłem różne samoloty z 'Małego Modelarza'. Potem zaliczyłem krótką przygodę z modelami latającymi, ale jak to często bywa – liceum, studia, życie towarzyskie i inne przyjemności oraz nieprzyjemności wczesnego dorosłego życia skutecznie wybiły mi lotnictwo z głowy. Co tu kryć, na karierę za sterami nie liczyłem i w praktyce pewnie nie miałem też na to szans – w końcu latanie liniowe to jednak poważne wyzwanie. Późniejsze moje życie ułożyło się jednak na tyle szczęśliwie, że jako stary dziad grubo po trzydziestce mogłem wrócić do marzeń z dzieciństwa. Tak jak wielu, także i ja najpierw szukałem wszelkich możliwości wzbicia się w powietrze. Zaliczyłem więc szereg lotów widokowych, romansowałem też z paralotniami czy szybownictwem – i każdemu podejście takie bardzo polecam, z co najmniej dwóch powodów.
1. Po pierwsze, latanie tego typu jest stosunkowo łatwo dostępne i tanie. A jeśli traktujesz to jako hobby i przyjemność, to chyba dobrze sprawdzić, czy 'w górze' jest naprawdę tak fajnie, jak Ci się wydaje.
2. Po drugie, wiedza i umiejętności zdobyte na każdym sprzęcie latającym po prostu przydaje się w przyszłości.
Nie będę przy tym jednak ukrywał, że ciągle kusiło mnie zrobienie licencji pilota turystycznego. Zarządzanie taką 'dużą', ciężką i co najważniejsze – napędzaną silnikiem maszyną zawsze wydawało mi się w pewien sposób magiczne i nadludzkie. Dlatego też cztery lata temu mocno poszedłem w tym kierunku, choć nie obyło się bez turbulencji.
Z perspektywy czasu muszę powiedzieć, że chyba największą trudność sprawił mi wybór najlepszej szkoły pilotażu – oczywiście poza przekonaniem żony, że to w ogóle dobry pomysł. Obecnie w Polsce możliwość zrobienia licencji PPL(A) oferuje całkiem sporo podmiotów, jednak szczegóły oferty i opinie na ich temat są bardzo zróżnicowane – choć 'efekt' niby taki sam. Co jasne, duże znaczenie miała też cena. Szczęśliwie nie jestem co prawda osobą, dla której był to warunek najważniejszy, ale bynajmniej nie jest też tak, że nie muszę liczyć się z kosztami. Dlatego starałem się wybrać ofertę o jak najlepszym stosunku kosztów do możliwości. Ostatecznie zdecydowałem się na wybór Goldwings Flight Academy z Warszawy, gdyż ich ceny były dla mnie akceptowalne, oferta bogata, a opinie całkiem niezłe. Pozwolę sobie w tym miejscu też dodać, że jak to zawsze z komentarzami w internecie bywa, chyba każda z firm zajmujących się nauką latania w Polsce ma swojego nadwornego hejtera, któremu nic się nie podoba, łącznie z pogodą, za którą oczywiście też odpowiada szkoła. Wydaje mi się jednak, że nie warto przejmować się takimi pojedynczymi głosami, gdyż bywają one zwodnicze. Lepszym kryterium jakości jest z pewnością kadra, dostępność sprzętu i duża liczba chętnych.
Pierwszy kontakt z Goldwings odbyłem oczywiście telefonicznie, po wypełnieniu formularza zgłoszeniowego. Wrażenie z rozmowy było bardzo pozytywne, choć na tym etapie także kilka innych szkół wyglądało nieźle. Gorzej było, gdy przyszło do konkretów – gdy zacząłem pytać o szczegóły szkolenia i oferty. Wtedy Goldwings zrobiło na mnie najlepsze wrażenie, zarówno pod względem szybkości kontaktu i fachowości, jak i ogólnego podejścia do klienta. To cieszy, bo w końcu robienie kursu nie należy do najtańszych rozrywek, więc chyba każdy oczekuje też odpowiedniego podejścia ze strony firmy. Od pierwszego kontaktu do podpisania umowy na kurs PPL(A) minęło zresztą kilka miesięcy, musiałem bowiem przygotować się finansowo do tematu. Miałem przy tym nieco szczęścia, gdyż dzięki temu załapałem się na bonus w postaci dodatkowych 10 godzin na symulatorze. Do tego standardowy kurs teoretyczny na 100 godzin oraz praktyczny na 45 – z czego 40h w powietrzu na Cessnach 152, 172 lub AT-3 oraz 5h na symulatorze. Co bardzo fajne, teoria we Fly Goldwings odbywa się indywidualnie, przez co nie musiałem czekać z rozpoczęciem szkolenia na zebranie większej grupy. Jako że jestem spoza Warszawy, to przydatna okazała się też platforma e-learningowa, na której umieszczone były wszystkie niezbędne materiały do nauki i późniejszego egzaminu. Co ważne, wbrew pozorom takie udogodnienia mają spore znaczenie, gdyż pozwalają oszczędzić czas oraz ułatwiają pogodzenie szkolenia z obowiązkami zawodowymi i rodzinnymi.
Jednak to, co najważniejsze, to z pewnością sama nauka latania. Co jasne, odbywa się ona dopiero po zakończeniu części teoretycznej. Ogólnie rzecz biorąc i w tym przypadku akademia Goldwings stanęła na wysokości zadania. Pierwsza sprawa to czas spędzony na symulatorze – dzięki wspomnianej 'promocji' naprawdę sporo czasu spędziłem 'przed ekranem' i bardzo sobie ten czas chwalę. Główną zaletą jest tu oczywiście nabranie pewności siebie i przećwiczenie sytuacji stresowych czy niebezpiecznych. Jak już wspomniałem, samo szkolenie odbywa się na trzech maszynach – co mogę o nich powiedzieć?
• Cessna 152 – spędziłem na niej najwięcej czasu podczas szkolenia i trudno jej nie lubić. Samolot ten zna zresztą większość osób, które uczyły się latać i pochlebne o niej opinie nie biorą się z niczego.
• Aero AT-3 – moja ulubiona maszyna, która wyróżnia się awioniką Glass cocpit oraz układem dolnopłata – dzięki czemu człowiek mógł poczuć się nieco bardziej 'nowocześnie'.
• Cessna 172 – najcięższy samolot, na którym latałem. Też fajny, ale jak dla mnie nieco mniej przyjemny – kwestia gustu.
W kwestii samego przebiegu kursu trudno mi znaleźć coś, do czego mógłbym się przyczepić. Dość łatwo można było rezerwować loty, nigdy nie zdarzyło mi się też tak, by były jakieś problemy z dostępnością czy samym odbyciem lekcji. Raz co prawda musiałem zostać na ziemi ze względu na pogodę, jednak szczerze mówiąc, po spojrzeniu w niebo absolutnie nie miałem ochoty wzbijać się w powietrze. Warto z kolei wspomnieć o kadrze instruktorskiej, o której mogę wypowiadać się tylko pochlebnie. Nie chciałbym tu lecieć po nazwiskach, by ktoś nie poczuł się zbyt mało doceniony czy pominięty, dlatego powiem tylko ogólnie – tak dużo zainteresowania, fachowości oraz wsparcia rzadko kiedy i gdzie się trafia. Warto też podkreślić, że pomoc kadry daleko wykracza poza ramy podstawowego szkolenia, dzięki czemu człowiek jest dużo bardziej świadomy możliwości swoich i maszyny. Na koniec mogę więc stwierdzić, że przygotowany przez Goldwings byłem na tyle dobrze, że naprawdę pewnie czułem się na egzaminie – który udało mi się zdać bez problemu. A teraz nie mogę się doczekać na kurs VFR Night!
I tak dzisiaj cieszę się z licencji pilota turystycznego. Z perspektywy czasu mogę tylko potwierdzić dobre opinie o Goldwings Fight Academy i polecić tę szkołę każdemu. Najmocniejsze jej strony to z pewnością wspomniana kadra, wysoka jakość szkolenia, elastyczność oraz po prostu odpowiednie podejście do uczniów – jednocześnie bardzo fachowe, ale też po prostu sympatyczne. Sprawia to, że podczas kursu człowiek czuje się pewnie, co zdecydowanie pomaga w nauce. Z pewnością więc warto wykupić kurs u ludzi z Goldwings. Do zobaczenia w powietrzu!